Franciszek Smuda wołał na niego „Ptyś” i włączył do sztabu szkoleniowego Lecha Poznań. Obecnie dzięki doświadczeniu z tego okresu jest trenerem personalnym z uznanym nazwiskiem i własnym brandem.
Bartłomiej Maik, bo o nim mowa współpracuje ze sportowcami z różnych dyscyplin. Z piłkarzami, zapaśnikami, koszykarzami, tenisistami czy nawet hokeistami. W swoich działaniach podkreśla znaczenie marki osobistej i tego w jaki sposób sam na tę markę pracował.
Łączenie pracy etatowej z własną działalnością, a dodatkowo przebywanie w odpowiednim środowisku pozwoliło nie tylko wypracować markę własnego nazwiska ale przede wszystkim zdobyć zaufanie ze strony sportowców. Czy wiecie, że nasz „Ptyś” znalazł uznanie w oczach Rogera Federera podczas jednego z treningów, który prowadził dla swojej podopiecznej podczas Australia Open?
Jak podkreśla w całej drodze budowania swojej marki ważne jest środowisko, w którym człowiek przebywa. Te, w którym znajdował się nasz gość dało mu dużo pewności siebie i inspirowało do stawiania kolejnych kroków.
W rozmowie powiemy również o tym na co zwracał uwagę podczas swojej trenerskiej kariery, jak budował pewność siebie oraz dlaczego Franciszek Smuda bardzo cenił jego udział w sztabie szkoleniowym
—
Rozmawiają: Marcin Kikut | Bartłomiej Maik